środa, 28 grudnia 2011

Pocztówka doktora.

Kiedy umawiałem się na wizytę do dr Świdzińskiego, pani z rejestracji zapytała czy ostatnio nie miałem czkawki, bo właśnie obydwoje o mnie rozmawiali ;). No proszę, nawet nie miałem pojęcia , że czkawka to oznaka czyjejś pamięci lub poświęcenia uwagi. Kiedy w końcu spotkaliśmy się - ja i najbliższy memu zdrowiu człowiek, żartem zarzuciłem mu , że nigdy go nie ma , gdy moje zatoki go potrzebują. Doktor zgrabnie wymknął się z sideł moich połajanek i szybciutko pokazał pocztówkę z ogromnym, szpetnym , śliniącym się (ohyda!) waranem. "No dobrze", wymsknęło mi się, "podobno najgorsza jest ta ich ślina pełna bakterii..." powiedziałem z uśmiechem i pomyślałem - "zupełnie jakby przewlekle chorowały na zatoki"... bo w sumie o czym miałem w tej chwili myśleć ? A z doktorem widzę się na kontroli za dwa tygodnie ;).

P.S. co do czkawki... moja babcia ma podobny system, dodatkowo przy "czknięciu" patrzy na zegar i liczy godziny odnosząc je do kolejnych liter alfabetu. Wtedy jest pewna, że "wspomnioł" ją ktoś na literę "C" na przykład :).

wtorek, 27 grudnia 2011

Dekada.

Mariusz ma rację, 10 lat gonitwy myśli, żałowania i ciągłego myślenia o tym, czy podjąłem słuszną decyzję. Jestem tym zmęczony, a najbardziej faktem , że pozwoliłem na zmarnowanie 10 lat swojego życia. Pora się obudzić i to dokładnie w Nowy Rok :).

niedziela, 25 grudnia 2011

Życzenia.

Zdrowych, Spokojnych. mimo wszystko Radosnych Świąt Bożego Narodzenia Wszystkim Zainteresowanym ! :)

niedziela, 18 grudnia 2011

sobota, 10 grudnia 2011

Bezśnieżny grudzień 2011 r.

Jedna trzecia miesiąca za nami, a śniegu jak nie było tak nie ma. Dziwne uczucie, kiedy rankiem budzisz się, jedziesz do pracy a na szybie... krople deszczu zamiast śniegu. Brakuje śnieżnych zasp, charakterystycznego zgrzytu pod butami, ośnieżonych gałęzi grożących nagłym zrzuceniem balastu wprost na głowy przechodzących pod nimi ludzi. Najgorsze co może wydarzyć się w grudniu to ponura listopadowa pogoda :>

sobota, 3 grudnia 2011

Deszczowo... :).

Nareszcie, po tak długim czasie spadł deszcz... no może nie deszcz w prawdziwym tego słowa znaczeniu, ale zawsze to jakaś mżawka. Może na śnieg też jeszcze jest - nikła bo nikła, ale jakaś tam szansa ;). W tamtym roku o tej porze było już zupełnie puchato i bielusieńko. Przeczytałem na kartce z kalendarza przysłowie "Suchy grudzień, sucha wiosna, suche lato". Odnośnie lata - brzmi optymistycznie, ale zima i wiosna ?... suche??? łeeee, bez sensu.

piątek, 2 grudnia 2011

Psalm wbrew rozpaczy.

Dla tych wszystkich którzy wątpią i wciąż im się wydaje, że wszystko można opierać na dowodach. Wiara jest czymś piękniejszym od wszelkich dowodów :).

wtorek, 22 listopada 2011

Take me home...

sobota, 19 listopada 2011

Harry Potter - czy ja wiem ?...

Miałem dziś wziąść udział w szkoleniu jakiejś mądrej pani na temat szkodliwości czytania przez dzieci "magicznych" przygód niepozornego chłopca w drucianych okularach... Pewnie bym się i pojawił , z samej ciekawości , gdybym.... nie zaspał. To nienajlepszy pomysł, żeby sobotnie szkolenia, konferencje i inne tego typu spotkania organizować we wczesnych godzinach porannych, czyli np o 9:00 ;). Tak na serio mówiąc, a raczej pisząc - Harry Potter jest dla mnie postacią całkowicie beznamiętną, płaską i nudną. Nie zachwyciłem się jego magicznymi przeżyciami - kończąc lekturę nudnej - w moim mniemaniu, książki na pierwszej stronie. Było by więc nieco dziwne gdybym brał udział w dyskusji na temat tego, czy w/w postać ma negatywny czy pozytywny wpływ na dzieci i czy może spowodować zamieszanie w umysłach czytelników. Prawdopodobnie gro młodych czytelników (ale również i tych starszych jak widać) sięgnęło po cykl książek pani Rowling z jednego ważnego dla nich powodu - lekkości, łatwości odbioru i ciekawej dla nich treści. Jest to zapewne jakiś głębszy symbol zmiany wrażliwości międzypokoleniowej. Przyznam z zupełną szczerością - moja skromna osoba jest od zawsze zakochana w twórczości Tove Janson, dlatego też... po raz kolejny na moim regale znalazł miejsce malutki egzemplarz "Doliny Muminków w listopadzie" :)

wtorek, 15 listopada 2011

Jakoś tak, beznamiętnie, bezpłciowo i co tam jeszcze...

Połowa listopada, rankami i wieczorami mgły, więcej chmur niż słońca... Dodatkowo na samochodach lekki szron.A propos samochodów... moja czerwona dziewczynka "kuruje się" u mechanika po ostatnich nieciekawych przejściach - a dokładniej otwarciu klapy silnika przy 120 km/h. Maska pogięta, wgnieciony dach i... zgubiony znaczek renault :(. A miało skończyć sie tylko na lekkich poprawkach lakierniczych... Czas nadal szybko gna - pewnie to i dobrze, bo czekają mnie pełne dwa tygodnie bez auta. A coś pozytywnego ? "Straciłem" kolejny kilogram wagi bez żadnego wysiłku, ba! nawet nie starając się ćwiczyć , biegać i takich tam ;).

niedziela, 30 października 2011

Jak ten czas leci...

Jutro już ostatni dzień października. Listopad pewnie przeminie piekną pogoda lub pluchami, ani sie człowiek obejrzy ... i znowu grudzień :). Śnieg, zimowe, bajkowe popołudnia z wcześnie zapadającym zmierzchem... No i najpiękniejsze ze świąt :).

czwartek, 27 października 2011

Spór o halloween.

To w końcu rzeczywiście niewinna zabawa czy... jednak niebezpieczny festiwal kuszenia sił zła ? W jednej z parafii, w Gdańsku bodajże proboszcz po mszy rozdawał ulotki - sprzeciw wobec planowanej zabawy halloweenowej w jednej z miejscowych szkół, twierdząc , że niewinne z pozoru zabawy nawołują do aktywności "złego". Na jednym z forów ktoś o pseudonimie "katolik" pisze, że to tylko zwykła zabawa - głupoty do których nie powinno się przywiązywać większej wagi, o kuszeniu juz nie wspominając. A prawda ? Pewnie jak zawsze tkwi gdzieś pośrodku.

niedziela, 23 października 2011

Zamknięte koło...

Sobota - leniuchowanie; niedziela, powolne oswajanie się z myślą o poniedziałku...; poniedziałek - początek kieratu, wtorek - fajnie, już jutro środa ! środa, na szczęście to już środek tygodnia...; czwartek - "jeszcze tylko piątek"; piątek - odliczanie czasu do popołudnia.... a później, później ponownie zbyt szybko umykająca sobota, bezlitośnie następująca po niej niedziela i znów od początku. Czasami do tego dochodzi już tylko marzenie o kopnięciu kogoś konkretnego w dupę, ale po to Bóg dał nam rozum, żeby raczej nie ujawniać nazwisk ;)

czwartek, 20 października 2011

Przyjaźń.

Czasami pojawia się nagle, zupełnie znikąd i nieoczekiwanie :). Trudno ją definiować i w jakikolwiek sposób określać... bo - w sumie, po co ? Ponadwymiarowe zrozumienie, uśmiech powitania, kilka słów, wieczorny telefon... i totalny komfort psychiczny - wiesz , że przy tej osobie możesz się otworzyć - zupełnie milczeć, lub gadać, gadać nieprzerwanie ;)

piątek, 14 października 2011

W sumie nie ma się czym przejmować.

jak miał w zwyczaju mówić mój znajomy... " świat jest piękny, tylko ludzie to skurwysyny" ;)

czwartek, 6 października 2011

Tęsknoty, ciąg dalszy.

Dla Ciebie
Już na zawsze pozostanę dzieckiem
Dla Ciebie
Nie zestarzeję się
Choć moje ciało powoli zamieni się w proch

Dla Ciebie
Będę ponad tym wszystkim
Ucieknę od rzeczywistości
Tam, gdzie
Nadal będę mógł Cię spotkać

Wypadnę
Przez okno realizmu
Raz jeszcze o zmierzchu
By móc znowu
Usłyszeć Twój śmiech

Dla Ciebie
Stanę się samym sobą
Ponadczasowo będąc
Tym, kim mnie stworzyłeś

Nawet jeśli gwiazdy zupełnie zgasną

Już zupełnie nieważne gdzie


Koszarawa, 21 lipca 2010 r.

Jesień...

Szare mgły wczesnym porankiem, złote i purpurowe liście jak kolorowy dywan - tuż pod nogami. Kilka dni temu spoglądając w niebo zobaczyłem klucz gęsi odlatujących gdzieś przed siebie :) ( no dobra, wszyscy wiemy że do "ciepłych krajów"). Jedynie co trochę wkurza to mokre szyby samochodu, które trzeba wycierać żeby cokolwiek widzieć świata na zewnątrz ;).

wtorek, 4 października 2011

Kolejny rok.

Znowu doszło mi dwanaście miesięcy nowego doświadczenia życiowego , znowu dowiedziałem sie o imprezie której nie planowałem :). Z życzeniami zadzwoniły - siostra, Julka, nawet w pracy koleżanka pamiętała o moich urodzinach, co zaskoczyło mnie - niech będzie, pozytywnie. Nawet przyroda pamięta o moich urodzinkach :D - podobno to już ostatni taki piękny, ciepły i bezdeszczowy dzień.

sobota, 1 października 2011

Tak, tak, tak :).

czwartek, 22 września 2011

Ostatni wieczór tego lata...

... nadszedł dość szybko. Na chwilę przed zmierzchem niebo pięknie się zaróżowiło. W oknach domów i mieszkań jak małe, nocne zwierzątka zaczęły pojawiać się światła. A jutro... jutro już jesień :).

niedziela, 18 września 2011

Jesienny spacerek :).

Było wzgórze, jakieś polne drogi, kurz, piach... i kukurydza która okazała się strasznie twarda nawet po godzinnym gotowaniu ;).

wtorek, 13 września 2011

Mlekołaki i spółka.*

Byłem dziś, dość nietypowo na konferencji dotyczącej polityki sprzedaży produktów firmy Maspex. Nie powiem, całkiem ciekawe... pominąwszy kiczowatą prezentację starych, nadgryzionych zębem czasu teledysków Abby z podłożonym polskim podkładem wokalnym związanym tematycznie z... kakao "Puchatkiem", makaronami "Lubella" i czymś tam jeszcze ze stajni Maspeksu ;). Panowie i panie prowadzący próbowali zabłysnąć nawet żartami, co wychodziło im nieco gorzej niż rzeczowy wykład na temat sprzedaży i marketingu. To dziwne, ale temat rzeczywiście mnie wciągnął ;). Poznałem nieco tajników udanego handlu produktami spożywczymi :P. Po prezentacji każdy z gości otrzymał ciężką firmową torbę papierową z "prezentami" - soczkami, sokami, słodyczami, a nawet mąką i sosem do spaghetti ;). Przy wyjściu młode panie rozdawały jabłka i częstowały owocami w polewie czekoladowej, oczywiście zrobionej z kakao firmy... Maspex ;). A potem był mały bufet z maleńkimi kanapeczkami (to ma podobno swoja nazwę ale nie pamiętam), sałatkami i kurczakiem w panierce. Miło było, opierając sie o barierkę z talerzykiem w ręce z trzema kanapeczkami - mini i sałatką, oraz z butelką soczku firmy Maspex o smaku porzeczkowym w drugiej ręce gapić się na wygłodniały tłum zażerający się tym i owym ;).

No dobra... ja tymczasem właśnie teraz zażeram się pysznymi agrestami w czekoladzie, oczywiście firmy Maspex :D

*Mlekołaki to rażąco podobne do płatków Nesquik kulki czekoladowe, zgadnijcie jakiej firmy ;).

niedziela, 11 września 2011

Niedziela, 11-sty września.

Zapewne większość ludzi żyje dziś dziesiątą rocznicą zamachów na wieże WTC. Nie ma w tym nic dziwnego, każdy z nas ma jakieś wspomnienia z tamtego dnia - pamiętam, że byłem wtedy u dentysty, bałem się jak diabli (zawsze bałem się charakterystycznego zapachu, dźwięku borowania już w poczekalni, brrr... ), a potem już po strachu dowiedziałem się że moja siostra skręciła kark (nie, nie... na szczęście nie skręciła go śmiertelnie tylko jakoś tak, że musiała później chodzić w gorsecie jakiś czas i unikać zupełnie ćwiczeń na wf), a chwile potem usłyszałem , a raczej obejrzałem w telewizji relacje z ataków na Nowy Jork... Dziś, po latach, gdy ogląda się dokumenty z tamtych chwil o których miało się jedynie blade pojęcie, o setkach ludzi zasypanych pod gruzami, osobach które uciekając przed ogniem wybierały... skok z najwyższych pięter lub ginęły od żaru i dymu człowiek ocenia to zupełnie inaczej. Są momenty w historii które zapadają na zawsze w ludzkiej pamięci.

Wczoraj "odbębniłem" dość dłuuugi spacerek po mysłowickich lasach wokół kąpieliska "Wesoła", pomyślałem przy okazji ciepło o Magdzie - to tam zawsze spotykaliśmy się na pogaduchy, gapiąc się w taflę wody :). Oczywiście spalone przy okazji kalorie prawie natychmiast uzupełniłem po powrocie bogatą w składniki odżywcze sałatką z tuńczyka. No bo... czy warto trzymać linię ? Chyba jednak nie ;).

poniedziałek, 5 września 2011

Freddie For A Day.

Zabawa urządzana z okazji 65 urodzin Freddie'go Mercury'ego z Queen. A na czym polega ?... każdy kto ma ochotę zakłada wąsiki a'la Freddie i próbuje się do Niego upodobnić :).

To bardzo miłe uczucie, że mimo 20 lat jakie minęły od śmierci frontmana Queen , Świat wciąż o Nim pamięta :). Wszystkiego Najlepszego Fred, gdziekolwiek jesteś!

piątek, 2 września 2011

Znowu w łaskach, czyli za kim tęskniła Julia w przedszkolu.

Wpadłem do siostry z wizytą w pewnej sprawie. No i... pierwszą osobą którą zobaczyłem biegnącą w moją stronę z wyciągniętymi ramionami była - tak , nie kto inny ale Julia ;). Kiedy zapytałem ją jak minął pierwszy dzień w przedszkolu, odpowiedziała z lekkim juliowatym wzruszeniem w głosie ( do kroćset! założę się, że mała w przyszłości zostanie aktorką ;) ) - "tęskniłam za dziadkiem i tobą". Aż mnie zamurowało z wrażenia... kurcze, nie mogła iśc do tego przedszkola o jakieś kilka miesięcy wcześniej ? :). No i znowu jestem w łaskach.... ciekawe na jak długo.

czwartek, 1 września 2011

Żegnaj Przyjacielu...

Dziś rano dowiedziałem się, że odszedł nagle.... po prostu wrócił z pracy, położył się i... odszedł. W momencie przed oczami stanęły mi wszystkie sytuacje w których rozśmieszał, żartował - czasami nie przebierając w słowach... Pamiętam ciepło jakie biło od Jego osoby. Zresztą nie tylko ja. Jego uśmiechnięta zawadiacko z lekko przymrużonym okiem twarz pozostanie w pamięci wielu z nas, którzy mieli to szczęście znać Go i razem pracować. Żegnaj Przyjacielu...

wtorek, 30 sierpnia 2011

Koniec wakacji, koniec lata...

Taaak, wszystko co dobre szybko się kończy ;). Pora zejść z gór i wrócić w hałaśliwe, tłoczne doliny. Trzeba będzie znowu stopniowo zanurzać się w oddalonej mentalnie rzeczywistości, walczyć z każdym dniem i cieszyć się weekendem ;). No tak, wszystko ma podobno jednak swój sens.

sobota, 20 sierpnia 2011

Samotna sobota.

Samotne popołudnie w oparach absurdu i senności... po dawce przeciwalergicznego xyzalu. Samotne oglądanie Frasier'a na Comedy Central. Samotne upichcenie omletu i wrzut sterty talerzy do zlewu... Samotny wieczorny grill z małym wyjątkiem w postaci kota sąsiadów gapiącego się na mnie z dziwną miną.

piątek, 19 sierpnia 2011

Pamięć.

Pamięć jest to zdolność do rejestrowania i ponownego przywoływania wrażeń zmysłowych, skojarzeń czy informacji. (Wikipedia)




wtorek, 16 sierpnia 2011

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Takie tam.

Czasami zastanawiam się, dlaczego tak mało jest magii w życiu nas dorosłych... kiedy dorastamy, magiczne rzeczy spotykają nas na każdym kroku - tak, jakbyśmy żyli wówczas w zupełnie innym wymiarze. Wszystko wskazuje na to, że problemy ze wzrokiem zaczynają nas dotykać o wiele wcześniej - potrafimy dostrzegać juz tylko szarość otaczającego nas świata. To zdecydowanie coś więcej, niż degeneracja siatkówki. Smutne...

piątek, 12 sierpnia 2011

3 lata Juliowego życia...

Była impreza ogródkowa - kinderbal tak zwany, gdzie każdy gość dostał po małym kawałku tortu na małym talerzyku bo... każdy sam był mały. I każdy z tych małych gości zaśpiewał razem i osobno "Sto lat!". A potem były wspólne piski i przekrzykiwania podczas skakania na trampolinie, gonitwy wokół choinek i takie tam różne ;). Troszkę postraszył deszcz, a raczej deszczyk kilkoma kroplami orzeźwiając "zmachane" małe towarzystwo. A jeszcze potem co rusz każdy stawał się marudny na znak swojej pory popołudniowej drzemki, ale szczęśliwie ponure minki gdzieś umknęły ustępując miejsca kolejnym zabawom... A jeszcze potem był grill i pieczone małe kiełbaski i... to już chyba wszystko :). A od września moja Mała Julio czeka Cię kolejna przygoda, tym razem przedszkolna ;)

środa, 3 sierpnia 2011

Post Factum.

Minęło... urodzinki Królowej Matki urządzone w Koszarawie, codzienne deszcze padające w dolinie Jałowca (ech, ten klimat "Doliny Muminków w listopadzie" ;).). Na samotne wędrówki beskidzkimi szlakami mam jeszcze nadzieję - jak tylko (jeżeli tylko) poprawi się pogoda. Tymczasem korzystając z dobrodziejstwa czterech kółek i piątego jako kierownicy byłem tu i ówdzie - odwiedziłem skansen w Jabłonce, przejeżdżając przy okazji przez Przełęcz Krowiarki. W drodze powrotnej przez Maków Podhalański wstąpiłem do tamtejszego sanktuarium, gdzie znajduje się obraz Matki Boskiej Makowieckiej ukoronowany przez JP II bodajże w 1979 r.





środa, 20 lipca 2011

Drogi panie Murdoch... protest song Rogera :).

Ciastka za szybą.

Bywa tak, że objadasz się nimi w kółko. Czasami jednak stwierdzasz, że jedyne co ci pozostało to spoglądanie na nie zza szyby, gdzieś z bezpiecznego emocjonalnie miejsca. Po co pozwalać sobie na rozczarowanie po raz tysiąc dwieście pięćdziesiąty piąty ( z lekką przesadą). Ciastko pozostanie ciastkiem...

niedziela, 17 lipca 2011

Dziesięć lat temu, w styczniu...

Nie wiem dlaczego wracam do tej chwili. Pewnie reakcja po piwie... Mroźny, styczniowy wieczór, wzgórze, Ty. Śmiech dzieci dochodzący z daleka. Gapiliśmy się przed siebie w ciemność i śnieg. A potem gdy wracaliśmy... Są chwile dla których warto żyć, nawet jeśli cokolwiek dziwne jest życie :).

środa, 13 lipca 2011

Hmmm... (któreś tam z kolei, ale kto by je liczył).

W sumie miałem tysiące pomysłów na dzisiejszy wpis, ale wszystkie gdzieś uleciały. Nie wiem, może ze względu na upał, a może z zupełnie innych powodów (na przykład moja niechęć do niektórych osób. Tak, zdecydowana niechęć :> ). Więc może po prostu, tak zwyczajnie odłożę pisaninę na późniejszy czas. Prędzej czy później coś zakiełkuje ;).

P.S. a przy okazji wrzucam kilka fotek, które zrobiłem w Wygiełzowie (zamek w Lipowcu). Takie tam, przypadkowe podczas drogi powrotnej z Balic, dokąd odwiozłem Julię i jej "wapniaków".




piątek, 8 lipca 2011

Czar letnich piątkowych popołudnio-wieczorów :).

Hmmmm... prawie cisza, śpiew ptaków, zapach i zieleń soczystej trawy tuz pod nosem :). Krótki spacerek do sklepu, a później koniec dnia - zachód słońca i czerwień nieba, duże Tyskie przyjemnie uderza do głowy... :). No i gdzieś tam na półce niewinnie leży sobie czekając Proust. Fajnie, że bywa lato :).

środa, 6 lipca 2011

A to tylko drugi tydzień lipca...

Pogoda taka sobie (choć dzisiaj ciut lepsza), humor nie dopisuje, na dodatek brak porozumienia z bratem... dzisiaj czekałem a autobus w dość znanym z "nieciekawości" miejscu, kiedy podszedł do mnie jeden z "bawiących" sie nieopodal pijaczków ... przybijając mi "piątkę". Byłem tak zaskoczony, że odwzajemniłem gest... Chwile później stojąc już w publicznym środku transportu znanym pod nazwą "autobus" stwierdziłem, że ludźmi tak naprawdę jestem zmęczony. Kilka godzin wcześniej telefon "nie uzupełnił pan dziennika zajęć dodatkowych, proszę przyjechać jak najszybciej!". Wszyscy czegoś ode mnie chcą, otaczają mnie... a ja marzę o cholernej chwili samotności, echh...

piątek, 1 lipca 2011

Tak sobie w Koszarawie.

Poniedziałkowe popołudnie... jadę sobie leniwie z wizytą do szwagra. Przy okazji pomagam mu sprzedać rowerek dziecięcy prawdopodobnie - sądząc po fizjonomii, młodej Greczynce - wciąż się jeszcze pamięta to i owo w obcym języku ( angielskim, nie greckim ;) ).Chwila pogaduchów i zmiana miejsca o kilkanaście metrów - z wizytą u wujaszka jubilera ( namawia mnie do kupna złotego sygnetu po okazyjnej cenie, ale moja nieśmiertelna miłość do srebra bierze górę). A chwilę później... wpadam na mało przemyślany pomysł , żeby ruszyć jeszcze tego samego dnia do Koszarawy. Wracam więc do domku czym prędzej, po drodze kupując duuuży kubełek kurczakowego tego-i-owego w KFC ( przy okazji daję się namówić na dodatkowe skrzydełka za dopłatą "tylko" 2, 90 zł). Kubełek mam sobie zostawić na drogę - ale gdzie tam, połowę zjadam już po drodze do domu. W domku pakuję kilka t-shirt'ów, dwie pary spodni, jeszcze to i tamto, co tylko potrzebne i... jadę do szkoły oddać zaległe sprawozdanie... a potem już wolny jak ptak ruszam przed siebie :).

Wróciłem dziś, po kilku dniach ślęczenia w domku z widokiem spadających z nieba kropel deszczu za oknem i do końca nieprzerwaną nadzieją na to, że sie rozpogodzi. Hmmm... na pocieszenie - zjadłem pysznego pieczonego kurczaka przyrządzonego przez Siostry :). Było mi trochę głupio, w końcu to piątek - jednak gdy jest się zaproszonym na obiad wszelkie uwagi powinno zachować się dla siebie. No a poza tym... ten obiad był rodzajem podziękowania, bo z powrotem wracałem nie sam ale z Siostrami - wypadł im jakiś pogrzeb.

wtorek, 21 czerwca 2011

Pierwszy dzień lata.

Naaaareeeeszcieeeeeeeeeeee :). Co prawda pogoda troszkę taka mało letnia - raz słońce, raz chmury i deszcz. No i podobno lipiec ma być zdecydowanie deszczowo - chłodny... Mimo wszystko lato to lato :).

Królowa Matka pojechała do Koszarawy zabierając ze sobą swoje siostry i Julię, okropnie im zazdroszczę. Tęsknie za głębokim haustem górskiego rześkiego powietrza :). Strasznie mnie kusi, żeby wpaść do nich z niespodziewaną wizytą zaraz po zakończeniu roku szkolnego :). Na Julkę nawet nie liczę... chociaż, może gdy przywiozę jej jakiś drobiazg nie powie , że mnie nie lubi. Rany Julek (a raczej Julia), w życiu nie widziałem aż tak przekupnej 3-latki ;).

Herb gminy Koszarawa

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Czerwcowe chmury.

Za oknem wiatr rwie gałęzie daglezji, bawi się czubkiem rajskiej jabłonki a chmury na niebie przybrały totalnie marsowe kształty - ponuro granatowe straszą nagłym deszczem lub wiosenną chyba jeszcze burzą. W końcu do kalendarzowego lata kilka dni mimo wszystko zostało. Czasami miło tak stanąć pośród drzew, z uszami pełnymi świstu i szumu być owiewanym przez wiatr. Można wówczas pogapić się na przelatujące nad głową chmury ale jeszcze lepiej mieć oczy zamknięte i po prostu słuchać wiatru.

wtorek, 14 czerwca 2011

Sezon na czereśnie.

Zajadamy się czereśniami - darem znajomych, pomni tego, że lada chwila ten słodki owoc zniknie. Hmmm... w sumie jest w tym rodzaj nostalgii, na wszelkie owoce jest dłuższy lub krótszy sezon. Truskawkami można cieszyć się jakiś czas, na maliny, ostrężyny i jagody również przypada pewien okres... tylko importowanymi jabłkami i bananami - o ironio kiedyś tak pożądanymi za czasów PRL'u chyba już się znudziliśmy, widząc je na okrągło i przez cały rok w sklepach.No więc... cieszymy się tak tymi czereśniami, cieszymy czekając z niepokojem aż znikną z widnokręgu i pozostanie po nich jedynie słodkie wspomnienie smaku. Ech, życie...

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Obiecanki-cacanki.

Tydzień temu obiecałem sobie samemu wielkie pożegnanie z fastfoodowym kalorycznym i bezwartościowym jedzeniem - i na dowód tego zgodziłem się - sam ze soba, zjeść pożegnalną kanapkę szefa czy jakoś tak w najbliższym McDonaldzie. No i dzisiaj naszła mnie - jakże by inaczej, chęć na kurczaka w panierce - "niech żyje" KFC, taaa... i te ich przebrzydłe, bogate w puste kalorie, niezdrowe kurczaki. Echh...

wtorek, 7 czerwca 2011

Maluch.

W niedzielne popołudnie szykowałem się do wyjścia na mszę, ściągałem właśnie z suszarki na dworze wyprane spodnie i koszulę kiedy usłyszałem cichy pisk. Instynktownie pomyślałem o ptasim gnieździe, podnosząc w górę głowę i rozglądając się dookoła. Pisk nadal było słychać, gniazda jednak żadnego nie dostrzegłem... W końcu idąc za głosem, tj. piskiem kucnąłem, pochyliłem się i... dostrzegłem "malucha" w okratowanej wnęce piwnicznego okienka. Pisklak - nie wiem jakiego gatunku, bo nie znam się na ptakach, próbował wydostać się z "pułapki", "wrzeszcząc" przy tym niemiłosiernie. Wyciągnąłem go przy pomocy grabi i reklamówki tak , żeby nie dotknąć go bezpośrednio ręką (tak się podobno robi, żeby dorosła mama ptak nie wyczuła ludzkiego zapachu i tym samym nie odrzuciła pisklaka). Za cholerę nie wiedziałem co robić - gniazda nigdzie nie widziałem, żaden dorosły ptak nie "nawoływał", nie krążył wokół... wziąłem go ostatecznie i wsadziłem do pudełka wymoszczonego papierowym ręcznikiem. Poszukałem w necie informacji dotyczących tego, co powinno się zrobić z czymś takim małym, ledwo opierzonym. Poszedłem ugotować jajko na twardo - w końcu każdy, ptak czy człowiek - musi jeść. Mały tymczasem siedział sobie w pudełku na balkonie, przynajmniej tak myślałem... Kiedy wróciłem z rozgniecionym i zmieszanym ze sobą żółtkiem z białkiem zobaczyłem że pisklę zwiało... Spojrzałem w dół, za barierkę balkonu - ptaszyna zapierniczała na swoich bardzo - jak na swój wiek, chyba, wyrośniętych nóżkach prosto w krzaki bzu. Zbiegłem na ogródek i dawaj łapać go !Trochę się wyrywał, nieświadom chyba faktu, że wokół kręcą się kociska... Kiedy siedział już sobie z powrotem bezpieczny w wygodnym ( tak myślę) pudełku zaczął otwierać szeroko dziobek.Domyśliłem się, że jest głodny. Podałem mu za pomocą wykałaczki przygotowane jajko, połykał łapczywie kolejne porcje aż w końcu chyba się najadł, bo zamknął oczy... i dziobek też. Wcześniej przeczytałem, że po karmieniu takiego pisklaka trzeba go koniecznie nawodnić, nawet na siłę - "przemoc" nie była konieczna, maluch jak tylko poczuł kroplę wody na swoim dziobku, zaczął łapczywie ją spijać. Pomyślałem , że teraz będzie spał, jak każde małe niezależnie od gatunku - wyszedłem zatem z balkonu cichaczem na paluszkach :). Oczywiście kiedy wróciłem za kilka minut popatrzeć jak śni o niebieskich migdałach... jego już nie było. Wychyliłem się za barierkę, malca nie było na trawie. Wybiegłem ponownie na ogródek, nauczony już, że mały lubi bawić się w chowanego, na czworakach sprawdzałem każdy krzak,jałowiec, rododendron... pod jednym z nich natknąłem się na wpatrzone we mnie małe, czarne oczy. "Nie ma zmiłuj się", wrócił ze mną z powrotem. Tym razem wsadziłem go do większego pudełka.

Zbliżał się wieczór, na dworze zapadał zmrok. Mały nie chciał już jeść, wtulił dziobek w piórka na skrzydłach i zasnął. Rano punkt czwarta obudził mnie jego donośny "krzyk" - "oho, ktoś jest głodny" pomyślałem zaspany. Nie było rady - zwlekłem się z łóżka idąc po rozdrobnione jajko, które poprzedniego dnia wsadziłem do lodówki.Najedzony maluch ani myślał z powrotem zapaść w sen, naszło go na popisy wokalne. Mnie oczywiście ochota na sen też przeszła, co później o mało co nie poskutkowało zaśnięciem w pracy.

Kiedy wróciłem po południu do domu, małego w pudełku oczywiście znowu nie było... nie wiem jakim cudem przeskoczył wysokie ścianki. Pomyślałem, że zapewne nie miał aż tyle szczęścia i skończył w brzuchu jakiegoś kocura. Mimo wszystko poszedłem przyjrzeć się otoczeniu w nadziei, że mimo wszystko znowu natknę się na małe, czarne guziczki intensywnie wpatrujące się we mnie. Oczu nie dostrzegłem, za to usłyszałem jego skrzeczenie. Maluch... siedział sobie w piwnicznej wnęce okiennej, jak gdyby nic, wpatrując się we mnie bezczelnie tymi swoimi ślepkami... "Ożesz ty", pomyślałem, "tym razem mam cie w nosie, jak znów tam wlazłeś, to sobie radź sam". Kiedy cofnąłem się kilka kroków, usłyszałem skrzeczenie, tym razem całkiem inne, mały - jakby w odpowiedzi na nie, "dał głos". Po chwili na metalowej kratownicy okienka usiadł szpak, albo kos ( nie wiem, nie znam się) z tłustym robalem w dziobie, popatrzył w dół przekrzywiając łebek i... wleciał do środka. Uśmiechnąłem się, wiedziałem że karmieniem małego od dzisiaj zajmie się kto inny...

niedziela, 22 maja 2011

sobota, 7 maja 2011

Spotkanie po latach (dokładnie trzech... chyba).

Kilka dni temu zrobiłem dziwną rzecz - grzebałem w pamięci telefonu komórkowego i dogrzebałem się do dawnych kontaktów. Ania była osobą, która najbardziej zapadła mi w pamięci. Ciekawie i zarazem zabawnie było usłyszeć jej głos po dłuższym czasie. Umówiliśmy się na spotkanie właśnie na wczorajszy wieczór.
Pożera mnie nutka zazdrości... dziewczyna prze do przodu jak torpeda - kolejne studia, psychologia a tymczasem ja stoję w miejscu. Na pocieszenie pozostała mi jedna mała iskierka - jest przynajmniej jedna osoba która wciąż we mnie wierzy.

środa, 4 maja 2011

wtorek, 3 maja 2011

Tęsknoty.



niedziela, 1 maja 2011

Powrót do jednego wymiaru.

Znowu jestem i funkcjonuję tylko w jednym wymiarze. Wariacje na temat życia z ostatnich dwóch miesięcy zakończyły się ostatecznie. Chyba nie mam ochoty tego wszystkiego komentować - byłem zmęczony i zdecydowanie potrzeba mi chwilowego dystansu do całej sprawy. Pewnie za jakiś czas spojrzę na to wszystko raz jeszcze, z zupełnie innej perspektywy i wtedy zobaczymy. Tymczasem myślę nad jutrzejsza pogodą, trzeba w końcu skosić trawę... wrrr, nie znoszę tego :>

czwartek, 28 kwietnia 2011

niedziela, 24 kwietnia 2011

Swięta Wielkanocne.

ZDROWYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT WIELKIEJ NOCY !

wtorek, 19 kwietnia 2011

100 lat! :)

Wszystkiego Najlepszego Aniu ! :)

...tak rzeczywiste.

Plamiąca wina na mojej poduszce
Krew na tarasach
Ciała w mojej szafie
Cienie z przeszłości...
Życie jest realne, prawdziwe
Tak rzeczywiste

(...)

sobota, 16 kwietnia 2011

:) (life is a bitch... life is real, so real)

Tak... wiem, znowu Queen - ale po prostu zakochałem się w tym kawałku :).

Tysiąc razy.

"Jestem pewien, że byłem tutaj, tak jak jestem teraz, tysiąc razy przedtem i mam nadzieję powrócić tu jeszcze tysiąc razy. ... Człowiek jest dialogiem Natury i Boga. Na innych planetach ten dialog ma bez wątpienia wyższy i głębszy charakter. Potrzeba tylko Samo Wiedzy. Reszta przychodzi sama." (cyt.)

Johann Wolfgang von Goethe, Pamiętniki Johannesa Falka.

środa, 13 kwietnia 2011

Siwy.

Mówią na mnie Siwy
Ale zdjęcie jest dostępne
Z każdej strony
Po prostu
Odezwij się

Jeszcze zanim ten kawałek
W radiu
Skończy się
Jeszcze zanim
Ten dzień, ta chwila
trwa

Mówią
Ze jestem niekonwencjonalny
Ze wzbijam się w powietrze
Każdej wiosny
Ze zanurzam się w zapachu drzew...

Mówią na mnie Siwy
Ale moje życie jest dostępne
Z każdej strony
Po prostu
Odezwij się


09.04.2005'

Światy alternatywne.

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Głosy...

niedziela, 10 kwietnia 2011

Julia rysownik :).

Dzisiaj Julię dopadła wena twórcza. Chciałem jej zrobić królika z kartki papieru, no ale... jak to Julia, w najmniej spodziewanym momencie obraziła się i wywaliła kartke w cholerę... Dopiero po namowach mamy, że może jednak wykorzysta ją( kartkę oczywiście) rysując to i owo, łaskawie (jak to Julia) zgodziła się. Wyszła z "tego" mała sesja ;). Nieskromnie rzecz ujmując, zagrałem jednego z modeli (a nawet dwóch - jako ja "właściwy" i udający kota):


Smoleńsk, 10 kwietnia 2010 r.

Pamiętamy...

sobota, 2 kwietnia 2011

Gra.

Nie możesz być sobą, nie możesz odwoływać się do sumienia, tłumaczyć reakcji akcją... musisz grać. Bez sensu, to nie moja bajka, nie potrafię tak. Nawet jeśli potem "przejaśnia się".

niedziela, 27 marca 2011

Nowo brzmiące Pomówienie.

Po prostu perełka :).

sobota, 26 marca 2011

Życie w dwóch Światach.

Coraz częściej myślę o tym, że nie do końca jest takie proste... czasami chyba łatwiej wybrać jeden wymiar, bo dzielenie życia na dwa to "kupa nerwów". Zawsze można wypłynąć głębiej w morze i szukać kolejnej wyspy na horyzoncie :). Komu w Morze temu Wiatr! Ahoj!! :)

czwartek, 24 marca 2011

Wiosna...

sobota, 19 marca 2011

Księżyc.

Dziś wg astronomów księżyc krążący po swej elipsie ma znajdować się najbliżej Ziemi. Przeglądając w ciągu kilku ostatnich dni fora internetowe natknąłem się na... pesymistyczny i przesadzony, jak wtedy mi się wydawało komentarz, w którym autor stwierdził że... znając polskie realia, to na pewno tego dnia, a raczej tej nocy niebo nad Polską będzie zachmurzone. I tak, jak wtedy chciało mi się śmiać z tej uwagi, tak na chwile obecną moje myśli wyrażają głęboki podziw dla autora postu - "skąd on do cholery mógł wiedzieć".. ;). Żartuje oczywiście, zachmurzenie wynika zapewne nie tyle z "polskości", co z charakteru samego marca. Jeszcze kilka dni temu, a dokładnie w poniedziałek było tak ciepło, wiosennie , że człowieka kusiło do zrzucenia z siebie kurtki (zresztą nieliczni to zrobili, co można było zaobserwować). No cóż... kolosalnej sylwetki księżyca być może nie uda nam się dzisiaj zaobserwować, miejmy jednak nadzieję, że "niespodziewany" powrót zimy nie potrwa zbyt długo :).

niedziela, 13 marca 2011

Słońce.

Wczoraj, gdy stałem na progu drzwi, a słońce ogrzewało mnie swoją wiosenną energią czułem jak tysiące myśli zaczyna kiełkować mi w głowie... Świat chociaż na chwile wydał się tak bardzo prosty, zarazem skomplikowany ale w zupełnie innym zakresie. Chciałem tak, zwrócony twarzą na ogródek - stać i stać, ciesząc się chwilą przez wieczność, bo wiedziałem, że dopóki tu jestem wszystkie otaczające mnie rzeczy nie mają najmniejszego znaczenia... Żałuję tylko, że takie chwile umykają nam tak często. Zbyt często.

piątek, 11 marca 2011

Bądźmy dziś myślami z Japonią.

Szczere kondolencje dla Rodzin Tych, którzy zginęli dzisiejszego dnia w nierównej walce z żywiołem. Niech dusze Zmarłych odnajdą swoja drogę po drugiej stronie życia.

niedziela, 6 marca 2011

Stara płyta kompaktowa

... a na niej kawałek, który utkwił mi w pamięci na długie lata. To były dziwne dni. Dziękuje tym wszystkim, którzy wtedy stali przy mnie, całkiem bezinteresownie. Pamiętam o WAS :).

Julia przy stole.




sobota, 5 marca 2011

Oswajanie Świata.

Są zupełnie inne uczucia, emocje, smutki, radości które zupełnie nieznane spoczywają na dnie niezdobytych miejsc. Odkrywanie ich - stopniowe i ostrożne, nie da się z niczym porównać...

czwartek, 3 marca 2011

Po prostu.

…To były dni naszego życia
Złych rzeczy zdarzało się tak niewiele
Te dni odeszły, ale jedna rzecz pozostała
Kiedy łapie się na tym
Że wciąż Cie kocham...


These Are the Days of Our Lifes, Queen 1991.

wtorek, 1 marca 2011

Pierwszy dzień w innym świecie.

Jest inaczej i trzeba się będzie do tego przyzwyczaić. Mam nadzieję, że się uda.

niedziela, 27 lutego 2011

Mimo wszystko :).

No dobrze, wiem - wg prognoz pogody już od jutra, czy tam od wtorku znów ma być zimno, szaro, ma padać śnieg i w ogóle... ale dziś jest tak cholernie wiosennie :D. Słonko grzeje, na dworze jest ciepło ( nigdy nie będę pisał "na dworzu", tylko dlatego , że jakiś cep tak akurat wymyślił... brzmi idiotycznie), słychać ptaki :). Wszystko byłoby super, cacy, fantastico... gdyby nie alergia, która już o sobie daje znać. Ale tam, pieprzyć alergię! :).

czwartek, 24 lutego 2011

Zbliża się.

Brrr, nowe nadchodzi i odczuwam tak bliski mi strach przed nieznanym. Nowa droga, którą będę codziennie przemierzał, nowe twarze, nowe emocje, zadania, odpowiedzialność. I za cholerę - nikogo, komu można by o tym opowiedzieć. Normalka...

poniedziałek, 21 lutego 2011

Niezapomniana "perełka" Rogera :).

Dla wielu z nas ta piosenka kojarzy się z surowym, czarno - białym teledyskiem i wokalem Freddiego... no i - niezaprzeczalnie - ostanimi słowami stanowiącymi pożegnanie Mercury'ego z fanami : "I still love You".Nie wszyscy jednak wiedzą, że autorem zarówno muzyki, jak i słów jest Roger Taylor.

środa, 9 lutego 2011

Dzień wspomnień.

Dziś, przy okazji poszukiwań pewnych ważnych dokumentów i wybebeszeniu wszystkich czterech szuflad pełnych wszystkiego co papierowe, natrafiłem na obrazy z przeszłości :). Stare zdjęcia, listy, zapisane smsy, wiersze... ehhh, aż było przyjemnie trzymać te puzzle dawnych obrazów w dłoniach :). Niech żyją wspomnienia! Te dobre i te złe...

No i dziękuję Olu za pomysł :).

poniedziałek, 7 lutego 2011

Dawno nie odwiedzane wzgórze.

W sobotę wybrałem się na spacer. Było po szesnastej, niebo - chociaż zachmurzone, różowiło się na horyzoncie... pomyślałem o wzgórzu. Tak dawno tam nie byłem, no i ten widok... :). Za bardzo jednak wiało (hmmm, świst wiatru to jeden z najpiękniejszych dźwięków natury), zrezygnowałem. Może w najbliższych dniach będzie okazja.

sobota, 5 lutego 2011

Szklanka Johny'ego Walkera.

Mała szklaneczka i każdy por ciała traci napięcie. Można cofnąć się do spraw minionego tygodnia i spojrzeć na nie z dystansu, dostrzec to i owo, czego nie widziało się w pospiesznie podejmowanych decyzjach. Czasami można spojrzeć nawet jeszcze dalej, tyle tylko, że to takie niemodne...

czwartek, 3 lutego 2011

Gdzieś tam...

Bardzo, bardzo niskie upadki.

Znowu chciałbym uciec i schować się za wystarczająco gruba kotarą. W pewnym stopniu to męczy - jakaś cząstka mnie będzie istnieć w niezmienionym kształcie i powodować kolejne ucieczki. Do końca świata i jeden dzień dłużej.

sobota, 29 stycznia 2011

Love of my life...

Bez żarówki całkiem źle.

No i stało się. Lewe "oko" mojej kochanej dziewczynki ( chodzi oczywiście o moje zgrabne , malutkie autko ;) ) po miesiącu "przymrużenia", tzn słabego świecenia na pół gwizdka w końcu całkowicie zgasło... Odkryłem to akurat w momencie planowanej eskapady na zakupy. "No trudno" - wyrwało mi się, wsiadłem i pojechałem z nadzieją, że aż po sam kres krótkiej podróży nie spotka mnie żadna niespodzianka w postaci wieczorno - nocnego patrolu drogówki... No i oczywiście, jadąc tak, a raczej błądząc po omacku w ciemnościach z jedną działającą lampą zobaczyłem przed sobą rezolutnie machającego charakterystycznym, podświetlanym lizakiem pana policjanta. Kiedy opuściłem szybę w drzwiach z myślami o skutecznym uniknięciu mandatu, najlepiej "na litość", młody pan mundurowy przywitał się i kazał dmuchnąć w jakiś dziwny, biały lejek, tłumacząc to kontrolnym badaniem trzeźwości... kiedy tylko dmuchnąłem, przypomniało mi się, że przed wyjściem użyłem płynu do ust. Pełen obaw, że wspomniany "specyfik" może zafałszować wynik pomiaru już chciałem wspomnieć o tym policjantowi, kiedy ten na szczęście powiedział "wynik ujemny, dziękuję. Dobranoc". To była chyba najszybsza kontrola drogowa jaką kiedykolwiek miałem "szczęście" doświadczyć.

W tesco trafiłem na dział żarówek samochodowych, martwiąc sie ogólnym faktem, że jest ich od groma... na dodatek żadna z nich za cholerę nie pasowała do uprzednio wykręconej przeze mnie z samochodu. Dopiero po dłuższym czasie wkurzania się i wymyślania na czym świat stoi dostrzegłem, że trzymam obiekt zainteresowania z zupełnie innej strony, niż umieszczone w pudełkach jego "zdrowe" odpowiedniki... i w momencie okazało się, że jednak tez żarówki są bardzo do siebie podobne, a nawet takie same jak moja własna.

Oczywiście - zapomniałem o połowie rzeczy, z myślą o których wybrałem się na za zakupy. Ale co tam - nadal jestem wrogiem sporządzania list zakupowych. Najważniejsze, że siedząc w ciepełku własnego autka, słuchając melodyjnej "trójki i zajadając się mleczną milką, wracałem do domku z jasno oświetloną drogą przed oczami :).

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Znowu sen.

Tym razem to mi się śnił...a w zasadzie śniła - jak zwykle uśmiechnięta, pełna życia, w ruchu. Oprócz mnie miała chyba jeszcze jednego gościa - ale nie pamiętam już kogo. Coś do mnie mówiła wskazując palcem, kiedy sięgałem do półki po jedną z książek. Zapamiętałem kolor okładki - fioletowy i tytuł. Książka dotyczyła reinkarnacji.

Babciu, ile razy mi się już śniłaś ? Te sny bywały takie realne... dopiero w kilka chwil po obudzeniu docierało do mnie, że przecież nie ma Cie od dziesięciu już lat... Jednak kiedy jesteś tam, w moich snach - wszystko wydaje się być tak bardzo naturalne, toczące się normalnym rytmem.

niedziela, 23 stycznia 2011

Ostatnie miesiące Juliowej wolności.

Z okazji dnia babci spotkaliśmy się na mini-imprezie rodzinnej. Oczywiście, że nie zabrakło Julii i jej mamy, a później taty. Julia jak to Julia - początkowo emanowała szczera miłością w stosunku do mojej osoby, żeby - gdy tylko jej przeszło, ugryźć mnie w rękę i totalnie "olać". To też z nutką satysfakcji przyjąłem do wiadomości informację o tym, że już od września Julia stanie się przedszkolakiem - "masz za swoje!", wyrwało mi się w akcie desperacji (tak po cichutku oczywiście, żeby nikt nie usłyszał) ;)

wtorek, 18 stycznia 2011

Sen.

Właśnie zagadała do mnie na gg dawna znajoma opowiadając, że śniłem się jej. Wystraszył ją mój wygląd - w tym śnie rozmawiałem z kumplem z licealnych lat, obaj śmialiśmy się z czegoś... i chociaż on z twarzy przypominał siebie z dawnych lat, moja facjata byłą chorobowo zmieniona - żółtawa i pełna plam wątrobowych. Nomen omen dziś kupiłem sobie esseliv dochodząc - sam z siebie, do wniosku, że wątrobę chyba rzeczywiście mam nieco osłabioną lekami ;)

niedziela, 16 stycznia 2011

Drzwi z tabliczką - "Nostalgia".

"(...)Skrzywiła się i odwróciła wzrok. Ben miał rację, ale ona podjęła już decyzję.
- Nie zależało mi na tym, Ben. Nie prosiłam o to wyróżnienie, i ty chyba też nie. Mieszkam sama w żałosnym mieszkanku. Mam beznadziejną pracę. Codziennie budzę się z nadzieją, że dzisiaj jest sobota. wiesz dlaczego ? Nie dlatego, że zaplanowałam sobie na ten dzień coś szczególnego, ale że mogę dłużej p o s p a ć. Smutne, prawda ? A ten świat... - Ogarnęła wnętrze restauracji zamaszystym ruchem dłoni. - To mój wróbel w garści. Rozumiesz ? Kiedy patrzę na siebie, widzę, że Dexter był prawdopodobnie miłością mojego życia. Zgodzisz się ze mną, ze doceniam go teraz o wiele bardziej niż przedtem ?"

Zakochany duch, Jonathan Carroll

sobota, 15 stycznia 2011

Życie...

środa, 12 stycznia 2011

Face it alone.

Kolejny wyciek z archiwów Queen - tak, zdaje sobie sprawę, że dla każdego kto nie zalicza się w poczet wiernych fanów zespołu, a zwłaszcza dla bardzo młodego pokolenia tego typu informacje są równie "pociągające", jak zeszłoroczny śnieg... ;). Mimo wszystko warto o tym wspomnieć, choćby z tego powodu, że skostniała "góra" za nic ma odwieczna tęsknotę fanów za głosem Freddiego, a każdy zupełnie nowy kawałek - nawet niezbyt wygórowane pod względem artystycznym dema, to prawdziwy rarytas, tak więc - niestety, bo taka jest prawda, zdobyte nieoficjalną drogą cząstki dawnego Queen wciąż wywołują poruszenie. Sytuacja wygląda podobnie zresztą w przypadku Michaela Jacksona - z ta jednak różnicą, że wszelkie zakończone, lub nie - dema i niewydane piosenki pojawiły się dość szybko od śmierci ich twórcy. W przypadku Queen fani czekali latami na legendarne tytuły. Ostatnimi czasy coraz częściej legenda ta uchyla rąbka - wciąż małego swojej tajemnicy.

Panie i Panowie - Face it Alone w jednej ze swoich odsłon, dotąd nieznanej :)


sobota, 1 stycznia 2011

Dawne czasy... :)

Kiedy tańczymy.

Nowy Rok.

Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku, gdziekolwiek jesteś...

Wszystkiego Najlepszego Wam Wszystkim, niech to po prostu trwa.