sobota, 29 stycznia 2011

Love of my life...

Bez żarówki całkiem źle.

No i stało się. Lewe "oko" mojej kochanej dziewczynki ( chodzi oczywiście o moje zgrabne , malutkie autko ;) ) po miesiącu "przymrużenia", tzn słabego świecenia na pół gwizdka w końcu całkowicie zgasło... Odkryłem to akurat w momencie planowanej eskapady na zakupy. "No trudno" - wyrwało mi się, wsiadłem i pojechałem z nadzieją, że aż po sam kres krótkiej podróży nie spotka mnie żadna niespodzianka w postaci wieczorno - nocnego patrolu drogówki... No i oczywiście, jadąc tak, a raczej błądząc po omacku w ciemnościach z jedną działającą lampą zobaczyłem przed sobą rezolutnie machającego charakterystycznym, podświetlanym lizakiem pana policjanta. Kiedy opuściłem szybę w drzwiach z myślami o skutecznym uniknięciu mandatu, najlepiej "na litość", młody pan mundurowy przywitał się i kazał dmuchnąć w jakiś dziwny, biały lejek, tłumacząc to kontrolnym badaniem trzeźwości... kiedy tylko dmuchnąłem, przypomniało mi się, że przed wyjściem użyłem płynu do ust. Pełen obaw, że wspomniany "specyfik" może zafałszować wynik pomiaru już chciałem wspomnieć o tym policjantowi, kiedy ten na szczęście powiedział "wynik ujemny, dziękuję. Dobranoc". To była chyba najszybsza kontrola drogowa jaką kiedykolwiek miałem "szczęście" doświadczyć.

W tesco trafiłem na dział żarówek samochodowych, martwiąc sie ogólnym faktem, że jest ich od groma... na dodatek żadna z nich za cholerę nie pasowała do uprzednio wykręconej przeze mnie z samochodu. Dopiero po dłuższym czasie wkurzania się i wymyślania na czym świat stoi dostrzegłem, że trzymam obiekt zainteresowania z zupełnie innej strony, niż umieszczone w pudełkach jego "zdrowe" odpowiedniki... i w momencie okazało się, że jednak tez żarówki są bardzo do siebie podobne, a nawet takie same jak moja własna.

Oczywiście - zapomniałem o połowie rzeczy, z myślą o których wybrałem się na za zakupy. Ale co tam - nadal jestem wrogiem sporządzania list zakupowych. Najważniejsze, że siedząc w ciepełku własnego autka, słuchając melodyjnej "trójki i zajadając się mleczną milką, wracałem do domku z jasno oświetloną drogą przed oczami :).

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Znowu sen.

Tym razem to mi się śnił...a w zasadzie śniła - jak zwykle uśmiechnięta, pełna życia, w ruchu. Oprócz mnie miała chyba jeszcze jednego gościa - ale nie pamiętam już kogo. Coś do mnie mówiła wskazując palcem, kiedy sięgałem do półki po jedną z książek. Zapamiętałem kolor okładki - fioletowy i tytuł. Książka dotyczyła reinkarnacji.

Babciu, ile razy mi się już śniłaś ? Te sny bywały takie realne... dopiero w kilka chwil po obudzeniu docierało do mnie, że przecież nie ma Cie od dziesięciu już lat... Jednak kiedy jesteś tam, w moich snach - wszystko wydaje się być tak bardzo naturalne, toczące się normalnym rytmem.

niedziela, 23 stycznia 2011

Ostatnie miesiące Juliowej wolności.

Z okazji dnia babci spotkaliśmy się na mini-imprezie rodzinnej. Oczywiście, że nie zabrakło Julii i jej mamy, a później taty. Julia jak to Julia - początkowo emanowała szczera miłością w stosunku do mojej osoby, żeby - gdy tylko jej przeszło, ugryźć mnie w rękę i totalnie "olać". To też z nutką satysfakcji przyjąłem do wiadomości informację o tym, że już od września Julia stanie się przedszkolakiem - "masz za swoje!", wyrwało mi się w akcie desperacji (tak po cichutku oczywiście, żeby nikt nie usłyszał) ;)

wtorek, 18 stycznia 2011

Sen.

Właśnie zagadała do mnie na gg dawna znajoma opowiadając, że śniłem się jej. Wystraszył ją mój wygląd - w tym śnie rozmawiałem z kumplem z licealnych lat, obaj śmialiśmy się z czegoś... i chociaż on z twarzy przypominał siebie z dawnych lat, moja facjata byłą chorobowo zmieniona - żółtawa i pełna plam wątrobowych. Nomen omen dziś kupiłem sobie esseliv dochodząc - sam z siebie, do wniosku, że wątrobę chyba rzeczywiście mam nieco osłabioną lekami ;)

niedziela, 16 stycznia 2011

Drzwi z tabliczką - "Nostalgia".

"(...)Skrzywiła się i odwróciła wzrok. Ben miał rację, ale ona podjęła już decyzję.
- Nie zależało mi na tym, Ben. Nie prosiłam o to wyróżnienie, i ty chyba też nie. Mieszkam sama w żałosnym mieszkanku. Mam beznadziejną pracę. Codziennie budzę się z nadzieją, że dzisiaj jest sobota. wiesz dlaczego ? Nie dlatego, że zaplanowałam sobie na ten dzień coś szczególnego, ale że mogę dłużej p o s p a ć. Smutne, prawda ? A ten świat... - Ogarnęła wnętrze restauracji zamaszystym ruchem dłoni. - To mój wróbel w garści. Rozumiesz ? Kiedy patrzę na siebie, widzę, że Dexter był prawdopodobnie miłością mojego życia. Zgodzisz się ze mną, ze doceniam go teraz o wiele bardziej niż przedtem ?"

Zakochany duch, Jonathan Carroll

sobota, 15 stycznia 2011

Życie...

środa, 12 stycznia 2011

Face it alone.

Kolejny wyciek z archiwów Queen - tak, zdaje sobie sprawę, że dla każdego kto nie zalicza się w poczet wiernych fanów zespołu, a zwłaszcza dla bardzo młodego pokolenia tego typu informacje są równie "pociągające", jak zeszłoroczny śnieg... ;). Mimo wszystko warto o tym wspomnieć, choćby z tego powodu, że skostniała "góra" za nic ma odwieczna tęsknotę fanów za głosem Freddiego, a każdy zupełnie nowy kawałek - nawet niezbyt wygórowane pod względem artystycznym dema, to prawdziwy rarytas, tak więc - niestety, bo taka jest prawda, zdobyte nieoficjalną drogą cząstki dawnego Queen wciąż wywołują poruszenie. Sytuacja wygląda podobnie zresztą w przypadku Michaela Jacksona - z ta jednak różnicą, że wszelkie zakończone, lub nie - dema i niewydane piosenki pojawiły się dość szybko od śmierci ich twórcy. W przypadku Queen fani czekali latami na legendarne tytuły. Ostatnimi czasy coraz częściej legenda ta uchyla rąbka - wciąż małego swojej tajemnicy.

Panie i Panowie - Face it Alone w jednej ze swoich odsłon, dotąd nieznanej :)


sobota, 1 stycznia 2011

Dawne czasy... :)

Kiedy tańczymy.

Nowy Rok.

Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku, gdziekolwiek jesteś...

Wszystkiego Najlepszego Wam Wszystkim, niech to po prostu trwa.