czwartek, 31 grudnia 2009

Jeszcze stary rok


 

    Pozostała godzina do północy, 60 minut i zacznie się odliczanie J. Magda bawi się w Krakowie razem z koleżanką, Ty jesteś nie wiadomo gdzie i nie wiadomo z kim. Moja siostra bawi się z mężem w Mikołowie, moja mała siostrzenica Julka śpi… Każdy z nas w zupełnie inny sposób przywita Nowy Rok i pewnie tylko ta jedna chwila będzie wspólna dla nas wszystkich… a później rozejdziemy się własnymi ścieżkami, jak zawsze. SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU WSZYSTKIM!!!

poniedziałek, 28 grudnia 2009

Samotny


 

    Znowu poczułem się sam, zupełnie sam na całej planecie… kiedy byłem na spacerze dookoła panowała kompletna cisza, z nieba prószył śnieg dużymi, grubymi płatkami. Niestety dość szybko topniał pod butami. Jakiś psiak mnie obszczekał po drodze… więc drobna korekta – jednak nie jestem całkowicie sam na Ziemi ;). Do zobaczenia psiaku!

niedziela, 27 grudnia 2009

Zmęczenie…


 

    Korzystając z wolnych dni, chodzę ostatnio późno spać, grubo po 2-3 w nocy. Niestety kończy się to stanem ciągłego ziewania w najmniej odpowiednich sytuacjach ;) np. w kościele. W ciągu dnia odczuwam w godzinach popołudniowych nieodpartą potrzebę drzemki, co przy czytaniu jest faktem dość męczącym – nagle zatraca się główny wątek artykułu, głowa opada, przed oczami pojawiają się senne mary… okropność.

Poświąteczne spojrzenia na Świat

    Zajadając się wciąż w wielkiej ilości, własnymi siłami zrobionymi makówkami, słuchając kolęd pomimo oficjalnie poświątecznej pory, czytając wciąż niedoczytane jeszcze świąteczne wydania kolorowych magazynów publicystycznych, co jakiś czas uciekam myślami znad wykaligrafowanych liter. Wracam do wczorajszego spotkania z dawno niewidzianym przyjacielem, który pamiętając, przesłał mi piękne życzenia świąteczne, myślami błądzę wokół osoby Magdy, z którą moja przyjaźń chyba okazała się niezbyt mocna i trwała, skoro oboje nie odezwaliśmy się już do siebie od dłuższego czasu, nie pozdrawiając się nawet w Święta…, myślę o wczorajszej wizycie u chrześniaka, o niezgrabnie wpisanej mu pamiątkowej frazy na karcie książki (może kiedyś, kiedy grube tomisko wciąż będzie spoczywać na Jego półce, we własnym już mieszkaniu – powiedzmy za jakieś 20 lat, zajrzy do niej z ciekawości, trafiając na te kilka liter z datą 2009 roku.), o tym jak te dzieci szybko rosną – Kuba i jego kuzyn, Kacper. Myślę o zbliżającym się sylwestrze, o wzgórzu, o tym, co dokładnie w noc 31 grudnia ogarniało moje serce 9 lat temu, kiedy stałem na Wzgórzu, ciemną nocą z rzadka rozświetlana przedwczesnymi wybuchami fajerwerków. Zostało jeszcze kilka dni do chwili, kiedy znowu w głowie dojrzewać będą jakieś niesamowite plany, marzenia, nadzieje. W sumie jest ich coraz mniej. Może to kwestia dorastania?

piątek, 25 grudnia 2009

    Tak, tęsknie za Tobą…

Święta

    Minął okres przedświątecznych zakupów, poszukiwania prezentów, desperackich prób zgadywania czyichś gustów i smaków. W dal odchodzą pospiech i krzątanina przy przedświątecznych porządkach, załatwianie ostatnich spraw… Kończy się materialny okres przygotowań, by od momentu wigilii i późnej pasterki poczuć wreszcie Jego nadejście. Bóg znowu rodzi się w naszych sercach dając ponownie nadzieje, tęsknoty, marzenia często za tym, co w okresie poza świątecznym wydaje się zbyt trudne do osiągnięcia. Za każdym razem, gdy rodzi się Jezus dopada nas jednak wiara w kolejny cud. Istnieje też rodzaj tęsknoty oparty na obrazie postaci ludzkiej, która z miłości do innych poświęciła całą siebie, bo kochała bezwarunkowo. Jezus był Bogiem, był też jednak jednym z nas, odczuwającym ból i słabości ludzkie, to jednak nie przeszkodziło mu kochać. To jednak przecież już zupełnie inny wymiar… dziś nic już nie jest bezwarunkowe, dlatego tęsknimy.

piątek, 11 grudnia 2009

Zawirowania pogodowe, czyli totalny brak cierpliwości ;)

    Jest taka strona internetowa, gdzie prezentowane są dalekosiężne prognozy pogody. Jakiś czas temu jakaś mądra osoba zamieściła tam informacje na temat stopniowego pojawienia się zimy , a więc śniegu i mrozu. Tak dokładnie to… miało zacząć padać już od wczorajszego dnia, a tu nic… ani mrozu ani śniegu. Przy okazji wyszedłem an głupka przed innymi…. Pewnie ogłaszając znajomym rychłe opady białego puchu. Tymczasem wciąż panuje plusowa temperatura, chmur śniegowych ni w ząb :> Mam nadzieje , że przynajmniej informacja o białych Świętach Bożego Narodzenia spełni się w stu procentach… Byłoby super J

niedziela, 6 grudnia 2009

Dysput o św. Mikołaju


 

    Tak się złożyło, że wraz z dziećmi składaliśmy w piątek papierowe figurki Świętego Mikołaja z wycinanych elementów. Wszystko szło dobrze do momentu, kiedy z luźnych, kartonowych cząsteczek zaczęła wyjawiać się coraz wyraźniejsza postać Świętego…, gdy do kompletu dołączyło biskupie nakrycie głowy i pastorał, jedno z dzieci ze zdziwieniem zapytało "proszę pana, a kto to jest?". Kiedy wyjaśniłem, że to właśnie główny bohater dnia 6-tego grudnia, wciąż patrzyły na mnie pełne niedowierzania i zdziwienia oczy. Jasne stało się dla mnie, że większość siedmiolatków kojarzy postać Biskupa z Mirry tylko i wyłącznie z cocacolowym, opasłym, brodatym krasnalem zwanym z grubsza "mikołajem", wydającym z siebie dodatkowo podejrzane odgłosy typu "hohoho". Rys amerykańskiego zimowego idola jest w dzieciach tak mocno zakorzeniony, że tylko czekać chwili, kiedy część z nich załamie się brakiem przewodu kominowego w swoich blokowych m-ileś. Z drugiej strony… równie absurdalne bywały opowieści z czasów dzieciństwa mojego i moich rówieśników – wówczas "mikołaj" dostarczał paczki z prezentami wchodząc do mieszkań przez okno… sposób chyba nie mniej makabryczny niż przeciskanie swojego otyłego ciała przez ciasny komin. Mimo wszystko jednak "mikołaj" z moich dziecięcych wyobrażeń podsycanych opowieściami dorosłych nie dość, że wyglądał zdrowiej (szczupły i bez tych dziwnych czerwonych wykwitów na policzkach), to na dodatek bardziej przypominał oryginał – Mikołaja z Mirry. Tak, ale to już zupełnie inne czasy…, więc kiedy przypadkiem idąc przez miasto w późnych godzinach nocnych, z 5-tego na 6-tego grudnia usłyszymy znienacka dochodzące gdzieś z góry, przytłumione "hohoho", schowajmy się czym prędzej pod jakimś daszkiem… a nóż jeden z reniferów będzie miał problemy gastryczne.

P.S. a na problemy z żołądkiem, jak wszyscy wiedzą najlepszym lekarstwem jest szklanka coca-coli…