czwartek, 19 listopada 2009

Zmęczenie materiału

    Od poniedziałku męczy mnie angina, prawdopodobnie dzięki antybiotykowi stan gardła nieco poprawił się – aż tak bardzo już nie boli i da się w miarę normalnie oddychać. Zaczął za to męczyć kaszel i ból głowy. Uczucie rozrywania oskrzeli przy nagłym ataku nie jest zbyt przyjemne… postanowiłem więc dla pewności odwiedzić laryngologa. Oczywiście prywatnie – przecież na "specjalistę" na usługach eNeFeZu czekał bym pewnie z pół roku. Na miejscu opowiadam, co i jak, pan doktor miły i uśmiechnięty, ale jakiś taki " w pospiechu", szybciutko diagnozuje zadowoliwszy się tylko spojrzeniem na nieszczęsne migdałki (do nosa już nie zaglądał) orzeka – no właśnie, że zatoki nieco zapchane. Spisuje raz dwa na karteczce, co i jak mam brać i stanowczym acz wciąż grzecznym ruchem "dziękuje mi za wizytę" kierując w stronę drzwi. Wizyta trwa zaledwie 5 minut. Kosztuje 50 złotych, a więc tyle ile w najlepszych momentach mojego życia zawodowego – w czasie prowadzenia zajęć ze studentami, zarabiałem w ciągu godziny ćwiczeń (do których przygotowywałem się tworząc notatki, slajdy). Gdy już jestem za drzwiami, nagłe "olśnienie" – moment, a co z preparatem do nosa na bazie sterydów, usprawniającym śluzówkę? Nieśmiało pukam do drzwi, bo jest tam już jakiś pacjent i pytam – "brać czy nie brać?"; "Niech pan odstawi, bo stan zatok jest dobry"…. Bądź tu mądrym, niczego już nie wiem…. Zaraz, prawie niczego. Wiem tyle, że z mojego portfela zniknęło 50 złotych. Moją skromną materię jestestwa chyba zaczyna ogarniać lekkie zmęczenie. Czasami marzę o bezludnej wyspie i posiadaniu wiedzy na temat samo uzdrawiania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz