czwartek, 16 grudnia 2010

Życiowy dualizm.

Bywa tak każdego naszego dnia, że z jednej strony chcielibyśmy byc "świętymi", z drugiej jednak wciąż porywają nas do działania "nieczyste siły". Życie polega na ciągłej walce przeciwstawnych sił, które jednak utrzymują nas, świat w jako takiej harmonii, odczuciu homeostazy. Pewnie ma to  większy sens... przecież gdyby nie było zła, dobro zdawało by się być szare, nijakie, pozbawione pierwiastka emocjonalnego. Zło jest tłem, bez którego druga strona rozmyła by się zupełnie. Wegetując tak pomiędzy młotem a kowadłem możemy zdecydowanie dążyć ku doskonałości, bo przecież nawet ci, którzy tę doskonałość osiągnęli nie żyli gdzieś w próżni, byli wystawieni na działanie dwubiegunowego sensu istnienia - działając w imieniu dobra walczyli ze złem, co więcej  czasami ulegali swoim słabościom, a więc zło czasowo "brało górę".

Zadzwoniłem do dr Świdzińskiego - zatoki znów dały znać o sobie... chyba "stęsknił" się za "wiernym" pacjentem, bo poznawszy mnie po głosie wspomniał, że wczoraj właśnie rozmawiał o mnie z panią z rejestracji... No i po co komu przyjaciele, bliscy gdy ktoś taki, jak lekarz pamięta ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz