Pada i wieje, wieje i pada - i tak na przemian, albo - co gorsza, równocześnie.
Ogródek pełen wody, idąc czuje się rozmiękłą ziemie pod butami, charakterystyczne "kłap, kłap" - więcej wody już nie da rady wsiąknąć w glebę. Wszystko ma swoje limity pojemności.
Dzwoniłem dzisiaj do Marioli, matki mojego chrześniaka. Oglądałem na onecie zdjęcia z ich okolic, rzeka zamieniła się w jedno wielkie bajoro, zalało lokalne drogi, pola, a co gorsza - również dwupasmówkę. Powiedziała tylko tyle - "to horror".
Jedni mówią , że to przez wulkany, a dokładnie przez ich erupcję, mając na myśli oczywiście Islandię. Inni straszą , ze całe lato będzie tak, a nie inaczej wyglądać. W myślach krążę wokół ukochanej Koszarawy, zastanawiając się, czy most nad Koszarawką przetrzyma...
Aha, i moooocno trzymam kciuki za zmianę pogody na lepszą. Tęsknimy za Tobą Sł0neczko!!! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz