poniedziałek, 7 czerwca 2010

Pierwszy raz w tym roku :).

W sobotę po raz pierwszy w tym roku wybrałem się do Koszarawy, po raz pierwszy przepłaciłem za pstrąga w lokalnym zajeździe i po raz pierwszy skosiłem górską trawę. Kiedy przyjechaliśmy po drugiej po południu - tak to jest, gdy zbyt późno się wstaje, przywitał nas hałas sąsiedzki - czytaj: debilne, dyskotekowe, mulące dźwięki jakiegoś minionego hitu, za żadną cholerę nie pasujące do "pięknych okoliczności przyrody"... Sobota minęła baaardzo szybko, zakończona drinkiem i kilkoma kieliszkami cytrynowego absolutu... ale przedtem jeszcze chwilowe gapienie się w czarne jak smoła niebo, przetykane jasnymi gwiazdkami. W niedzielę ( oj, jak bardzo nie chciało się wstawać... ) poszliśmy odwiedzić siostry bliźniaczki ( które w Koszarawie przebywają co roku od maja do końca października), chyba tylko po to, żeby pozazdrościć im  wolności... one nie musiały myśleć o podstępnie skradającym się już poniedziałku i konieczności powrotu do rutyny dnia codziennego. Moje ukochane górki pożegnaliśmy grillem i kawą z ciastem :). Wracaliśmy oczywiście tkwiąc w kilometrowych korkach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz